Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.
4

innej rywalki prócz palmy, która tuż obok kołysze lekko swoje wachlarze z zieleni.
Mnogość zwierząt pomieszczonych w tych schronieniach ręką Stwórcy rozsiewa tam czar i życie. Z krańca tych dzikich alei spostrzega się niedźwiedzie upojone winnem gronem, kołyszące się na konarach wiązów; renifery kąpią się w jeziorze; czarne wiewiórki igrają w gąszczu liści; przedrzeźniacze, gołębie Wirgińskie wielkości wróbli, opuszczają się na trawniki poczerwienione jagodami; zielone papugi o żółtej głowie, dzięcioły nakrapiane purpurą, ogniste kardynały wspinają się z gałęzi na gałąź ku wierzchowi cyprysów; kolibry lśnią się na jaśminie Florydy, węże-ptaszniki gwiżdżą zawieszone u sklepienia drzew, kołysząc się na nich niby liany.
O ile w burzanach po drugim brzegu rzeki wszystko jest ciszą i spokojem, tutaj, przeciwnie, wszystko jest ruchem i szmerem: uderzenia dziobów o pnie dębów, szelest zwierząt które przechadzają się, pasą lub gniotą między zębami pestki owoców, szum fali, wątłe jęki, głuche poryki, słodkie gruchania napełniają tę puszczę tkliwą i dziką harmonją. Ale kiedy lekki powiew wiatru ożywi tę samotnię, kiedy zacznie kołysać temi bujającemi oponami, mięszać te masy bieli, lazuru, zieleni, różowości, stapiać wszystkie kolory, zlewać wszystkie szelesty, wówczas wychodzą z głębi lasu takie głosy,