Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/46

Ta strona została skorygowana.

dziny, poglądając na wierzchołki odległych lasów; to znajdowano mnie jak siedziałem nad brzegiem rzeki, patrząc ze smutkiem na płynące wody. Wyobrażałem sobie lasy poprzez które płynęła ta fala, i dusza moja tonęła cała w samotności,
„Niezdolny już opierać się pragnieniu powrotu do puszczy, stanąłem jednego ranka przed Lopezem przybrany w dawną odzież Dzikiego, trzymając w jednej ręce łuk i strzały, w drugiej moje europejskie szaty. Oddałem je szlachetnemu opiekunowi, poczem rzuciłem się do jego stóp, wylewając potoki łez, Obrzucałem sam siebie wstrętnemi imionami, obwiniałem się o niewdzięczność: »Ale wreszcie, rzekłem, o mój ojcze, widzisz sam: zginę, jeżeli nie wrócę do życia Indianina«.
„Lopez, przejęty zdumieniem, chciał mnie odciągnąć od mego zamiaru. Przedstawił mi niebezpieczeństwa, na jakie się wystawiam, o ilebym ponownie dostał się w ręce Muskogulgów. Ale, widząc iż jestem gotów na wszystko, wykrzyknął zalewając się łzami i tuląc mnie w uścisku: »Idź tedy, o dziecię natury, wróć do swobody, Lopez nie chce ci jej wydzierać. Gdybym był młodszy, sam towarzyszyłbym ci w puszczę (skąd również mam słodkie wspomnienia!) i oddałbym cię w ramiona matki. Skoro znajdziesz się w lasach, pomyśl niekiedy o starym Hiszpanie, który ci dał gościnę, i zapamię-