Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

się, że czuję tę ulgę, jakiej się doznaje, kiedy, po długiem spętaniu, pomocna ręka rozluźni kajdany.
„Wrażenie to stało się tak żywe, iż kazało mi podnieść powieki. Przy blasku księżyca, którego promień przemykał się pomiędzy dwie chmury, ujrzałem wysoką białą postać, pochyloną nade mną i zajętą w milczeniu odwiązywaniem mych pętów. Miałem wydać krzyk, kiedy ręka, którą natychmiast poznałem, zamknęła mi usta. Pozostała tylko jedna lina, ale zdawało się niepodobieństwem przeciąć ją, nie dotykając wojownika, który pokrywa! ją całkowicie swojem ciałem. Atala sięgnęła ręką: wojownik budzi się napoły i podnosi się w siedzącej postawie. Atala stoi bez ruchu i patrzy nań. Indjanin mniema, iż widzi Ducha ruin; kładzie się zpowrotem; zamykając oczy i wzywając swego Manitu. Pęta zerwane. Podnoszę się, idę za mą wybawczynią, która podaje mi koniec luku, sama trzymając drugi koniec. Ale ileż niebezpieczeństw nas otacza! To jesteśmy bliscy natknięcia się na uśpionych Dzikich; to strażnik pyta nas o hasło: Atala odpowiada zmieniając głos. Dzieci wydają krzyki, psy szczekają. Zaledwie opuściliśmy złowrogi krąg, kiedy wycie wstrząsnęło lasem. Obóz budzi się, rozbłyskuje tysiąc ogniów, we wszystkie strony biegną Dzicy z pochodniami; przyspieszamy kroku.