Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/78

Ta strona została skorygowana.

mruki odległego grzmotu, odbrzmiewając w tych lasach równie starych jak świat, wydobyły z nich cudowne odgłosy. Lękając się zatopienia, pospieszyliśmy, aby dobić do brzegu rzeki i schronić się w głąb lasu.
„Grunt w lej okolicy był bagnisty. Posuwaliśmy się z trudem pod sklepieniem smilaksów, pośród szczepów wina, indygo, fasoli, pełzających lianów, które pętały nasze nogi jak sznurami. Gąbczasta ziemia drżała dokoła nas; za każdym krokiem groziło nam iż pochłonie nas trzęsawisko. Niezliczone owady, olbrzymie nietoperze oślepiały nas; dzwoniące węże hałasiły ze wszystkich stron; wilki, niedźwiedzie, jaguary. młode tygrysięta, szukające tam schronienia, napełniały puszczę swoim rykiem.
„Tymczasem ciemność stawała się coraz gęstsza: chmury, obniżywszy się, wniknęły w mroki lasów. Rozdzierając obłoki, błyskawice znaczą się szybkim ognistym zygzakiem. Gwałtowny wiatr, zerwawszy się z zachodu, wali chmury na chmury; lasy gną się; niebo otwiera się nagle, i, poprzez jego rozpadliny. widzi się nowe nieba i gorejące stepy. Cóż za straszliwe, cóż za wspaniale widowisko! Piorun nieci ogień w lesie; pożar rozpościera się niby płaszcz włosów z płomieni; kolumny iskier i dymu oblegają chmury, które rzygają piorunami w bezkresną pożogę. Wówczas, wielki Duch pokrywa góry gęstemi ciemnościami; z po-