Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/82

Ta strona została skorygowana.

roko, góry huczące, straszliwa i wspaniała przyrodo, czyż byłyście jeno czczą pompą przeznaczoną aby nas oszukać? czyż nie mogłyście, w waszych tajemniczych okropnościach, ukryć na chwilę szczęścia człowieka!
„Atala stawiała już tylko słaby opór; sięgałem momentu szczęścia, kiedy nagle gwałtowna błyskawica, po której nastąpił łoskot gromu, przerzyna gęste pomroki, napełnia las siarką i blaskiem, i kruszy drzewo u naszych stóp. Uciekamy. O zdumienie!... w milczeniu jakie zaległo potem, słyszymy dźwięk dzwonu! Zatrzymawszy się oboje jak wryci, wytężamy uszy w stronę tego dźwięku, tak niezwykłego w puszczy. Równocześnie, w oddali, zaszczekał pies; zbliża się, szczeka coraz silniej, przybywa, wyje z radości u naszych stóp; stary pustelnik dźwigający latarkę idzie za nim poprzez ciemności lasu. »Błogosławiona niech będzie Opatrzność, wykrzyknął. Dawno już was szukam! Piesek mój zwęszył was od początku burzy i doprowadził mnie tutaj. Dobry Boże, jacy oni młodzi! Biedne dzieci! ileż one musiały wycierpieć! No, chodźmy, przyniosłem tu skórę niedźwiedzia, to będzie dla tej panienki; a ot, trochę wina w tykwie. Bogu niech będzie chwała we wszystkich jego dziełach! wielkie jest jego miłosierdzie, a dobroć nieskończona!«
„Atala przypadła do stóp zakonnika; »Ojcze wielebny, rzekła, jestem chrześcijanką,