Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/86

Ta strona została skorygowana.

kie; zmarszczki na czole przedstawiały niby piękne blizny namiętności, uleczonych przez cnotę i przez miłość Boga i ludzi. Kiedy mówił do nas, stojąc nieruchomo, długa jego broda, spuszczone oczy, serdeczny dźwięk głosu, wszystko w nim miało coś spokojnego i coś wzniosłego. Ktokolwiek widział, jak ja, ojca Aubry, kroczącego samotnie z kosturem i brewjarzem wśród puszczy, ten ma prawdziwe pojęcie o pielgrzymie chrześcijańskim na ziemi.
„Po półgodzinnej niebezpiecznej drodze po ścieżkach górskich. przybyliśmy do groty misjonarza. Dostaliśmy się do niej poprzez zwoje bluszczu i wilgotne tykwy, które deszcz zwalił ze skał. W schronieniu tem znajdowała się tylko mata z liści papajasu, wiaderko z tykwy do czerpania wody, kilka drewnianych naczyń, łopata, wąż domowy, wreszcie na kamieniu, który służył za stół, krucyfiks i księga chrześcijan.
„Starzec pokwapił się rozpalić ogień przy pomocy suchych lianów; utarł między dwoma kamieniami nieco kukurydzy, i, zarobiwszy ją na ciasto, włożył w popiół, aby się upiekła. Skoro ciasto przybrało od ognia piękną pozłocistą barwę, podał je nam, jeszcze gorące, wraz z mlekiem orzechowem w naczyniu z drzewa klonu. Ponieważ wieczór przywiódł z sobą pogodę, sługa wielkiego Ducha nakłonił nas, abyśmy usiedli wraz z nim u wejścia grały. Udaliśmy się za nim w owo miejsce, skąd rozciągał się bez-