wała wszystkie małomiasteczkowe panie, tej jednej mówiła sumienną prawdę.
— Po czemuż kupiłaś jesiotry? — spytała staruszka.
— Po pięć groszy funt — odrzekła Chawa.
— To zarobiłaś.
— U pani podsędkowej, bo kasyerowa nie oddała mi pieniędzy.
— No idź, moja kochana, nie wiem ja, kto tam teraz w Puławach mieszka, ale podobno dużo państwa zjechało.
Chawa ucałowała rękę staruszki i pobiegła. Z Kazimierza do Puław wiorst dziesięć, nie łatwem więc było odbycie tej drogi z ciężarem pięćdziesięciu funtów na plecach. To też przewieszony przez ramię Żydówki jesiotr zdawał się sceptycznie kiwać głową nad jej śmiałem przedsięwzięciem. Mimo to ona, chociaż głodna i strudzona, szła ostrym krokiem. Na trzeciej wiorście odpoczęła. Jakiś przejeżdżający obywatel, spostrzegłszy u jej nóg rybę, kazał stanąć.
— A co to macie? — spytał.
— Jesiotra — odrzekła Chawa z bijącem sercem.
— E, jesiotra — bąknął wzgardliwie i pojechał dalej.
Może w Puławach każdy tak kiwnie? Chawa porwała się i ruszyła w drogę. Po dwu wiorstach znowu spoczęła. Rozmyślając nad swo-
Strona:PL Chawa Rubin.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —