staci zwierzyny, woda uzupełniała tę ostatnią rybołówstwem.
Na płachetkach suchej ziemi, uzyskanej przez stopniowe wykarczowanie młodszego lasu, zasiewali nasi praojcowie ziarenka rozmaitego zboża, jak to żyta na chleb i na potrawy, oraz delikatniejszą przenicę. Były to zaczątki rolnictwa, któremu z czasem Polacy tak się mieli oddać, że wśród narodów różnych powołań, jako to oddanych rękodziełom, przemysłowi, operacjom handlowym, nauce, sztuce i t. d. Polaków nazwano narodem rolniczym, która to nazwa mu do dziś jeszcze pozostała.
∗
∗ ∗ |
Jeszcze Kościuszko, sto kilkadziesiąt lat temu, mówiąc o narodzie polskim, nazwał go młodzieńcem o uprawie, t. j. kulturze czekającej dopiero na pełne dokształcenie. Rozsypując się już w gruzy rozbiorów, Polska nie miała jeszcze należytego pojęcia o tem, czem jest w istocie, czy młodzieńcem dojrzałym, czy też przekwitłym starcem, którego międzynarodowi medycy sądzili już niezdolnym do dalszego życia i rozwoju. Dziś pytanie to umiemy rozstrzygnąć wcale dokładnie. Polacy nie są ani zbyt starym, ani młodzieńczym narodem. Dawnością nie mogą się mierzyć z Niemcami, czy Francją, czy zwłaszcza z Włochami, których wcześniejsze dzieje zahaczają o ostatki Rzymu i splatają się z światem klasycznym. O setki lat jednak wyprzedzili w rozwoju narodowym naród tak bardzo dziś przodujący światu, jak angielski. Byli już skrystalizowanym narodem o fizjognomji wykończonej, gdy Anglikom nie dostawało do całokształtu narodowego oblicza rzeczy tak elementarnej, jak język własny.