Jeleń, w pragnieniu będąc medł,
Do zimnego zdroju przyszedł;
Uźrzał swą twarz w wodzie. gdy pił:
Z gęstych rogów się weselił.
Ale, nogi gdy oglądał,
Zasmucenie niejakie miał,
Rzekąc: „Nic mi nie są nogi,
„Gdy mam tako krasne rogi“.
Owa lew jelenia zdybał
A dobrą go wolą zjeść miał[1]
On przed nim prędko uskoczył,
Bieżąc, przed lwem daleko był.
A póki przez pole bieżał,
Barzo za nim lew ustawał;
Aż kiedy jeleń w lesie był,
Dopiero go lew pogonił,
Bo nie miał przestronej drogi,
W gałęziu uwiązł za rogi;
Tamże go lew po woli miał,
Gdy go po niewoli czekał.
A gdy go począł lew drapać,
Jeleń tako jął narzekać:
„O, rogi! Tuście mię zdradziły,
„Chociaście u mnie w wadze były“!
Kto się kocha w rzeczach proznych,
Nie miewa więc pożytku z nich;
Mnogieciem rozkosz zawodzi:
To miłują, co im szkodzi.
- ↑ W pierwodruku: chciał.