Niektóry kmieć węża chował
I z stołu mu jadać dawał;
Więc się kmieć niegdy rozrzewnił
A siekiera węża ranił.
Wąż przed nim ledwie uciekał, 5
Aże do swej jamy wbieżał,
Mówiąc: „Czemuś mię uderzył?
„A bom cija barzo wierzył“!
Owa kmieć barzo podbieżał,
A już dalej szcześcia nie miał; 10
A to wszytko przeto wierzył,
Iż węża swego uderzył.
Przyszedł go do jamy prosić,
Chcąc zasię z nim przyjaźń złączyć;
Przyniósł mu mleka słodkiego, 15
Nadrobiwszy chleba. bialego.
Wąż mu z jamy odpowiedzial:
„Miły bracie! aby wiedział,
„Twej się ja przyjaźni wstydzę,
„Póki twą siekierę widzę; 20
„Anić dalej będę wierzył,
„Gdyś mię tak pierwy raz zdradził;
„Mogłoby się to przygodzić,
„Iżby mię mógł potym zabić.
„Kto jeden raz śmie się ważyć 25
„Zobopólną przyjaźń skazić,
„Uczynić to i drugi raz,
„Kiedy jedno będzie miał czas“.
Przyjaciela jednanego,
A miecza też skowanego — 30