Z długim nosem, z długą szyją,
Który ich brał na kopiją
I połykal, jako kluski,
Do gardła, jak do puszki.
Nuż żaby dopiero skrzeczyć
I supliki nowe czynić!
Ale Jowisz sie tym zmiękczyć
Nie chciał ani nic odmienić,
Mówiąc: „Dokądże tych będzie
„Wymysłów i narzekania!
„Abo to ja powinien wygadzać tej wzdrzędzie (!)
„I stosować się do waszego zdaniu?
„Zostawać było przy swym dawnym stanie
„I nie szukać nic nowego!
„Abo, jeśliście chciały w jakiej żyć odmianie,
„To było króla zatrzymać cichego!
„Teraz sie tym kontentujcie,
„Abo sie gorszego bójcie!“
Tęż samę prawdę i żaby doznały,
Kiedy się na sejm raz walny zjechały.
„Ptacy, zwierzęta — rzekły — króla mają,
„Pod jego rządem mądrym ucalają:
„A my bez króla jedne, Jak bez głowy;
„Stąd ladajaki rząd jest nasz gotowy“.
A zatym krzykną: „Więc na króla zgoda!“
Aż się zatrzęsła, gdzie radziły, woda.
Zatym suplikę piękną komponują
I do Jowisza posłów deputują.
Rozśmiał się Jowisz: „Nie dlugo pomyślę,