Strona:PL Chrzanowski Ignacy - Biernata z Lublina Ezop.djvu/512

Ta strona została przepisana.

„Użalić się na naturę.
„Popek, maleńka ptaszyna,
„Ciężarem cię swym ugina;
„Wiatr co wieje dla ochłody,
„Co nawet nie zmarszcza wody,
„Któremu strumyk stawa wbrew śmiele, —
„I ten cię z wzgardą, na ziemię ściele:
„Gdy ja, podobien do Tatrów,
„Niosąc w niebo mężne czoło,
„Otoczony burzą w koło;
„Urągam się z wściekłych wiatrów;
„Zefirem dla mnie srogich wiatrów mocy:
„Zefir dla ciebie burza jest z północy;
„Byś się przynajmniej w krzewinie
„Bliskiej mnie, trzcino, rodziła,
„Nie takbyś cierpiała siła:
„Tę łaskę, którą świadczę leszczynie,
„Świadczyłbym tobie z ochotą,
„Sam cień mój broni przed słotą.
„Lecz ty, jak na to się rodzisz,
„Czym sobie najwięcej szkodzisz,
„Tam, gdzie wiatrów państwo słynie,
„Przy mokrych brzegów nizinie;
„Takie natury zadatki
„Macochy są a nie matki.“
„Ta twoja litość nade mną —
Odpowie trzcina — jest daremną;
„Dobrego serca jest znakiem, Panie,
„Lecz porzuć o mnie staranie!
„Dla ciebie sroższy wiatr, niżli dla mię,
„Zegnie mnie burza. ale nie złamie;
„Aż dotąd wprawdzie, silne mając nogi,