Kiedy już przykra nadchodziła zima,
Postrzegł się, ale nierychło,
Że nie w śpiżarni niema;
Garło mu zaraz ucichło:
Widział, że na głód, tańce i kuranty
Są barzo czcze prowianty.
W tej biedzie
Do mrówki idzie
Prosić o pożyczenie ziarneczka jakiego,
Mówiąc, że świerczewskim słowem
Odda jej zaraz z nowego,
Chyba żeby nie był zdrowym.
Mrówki chleba niebarzo rady pożyczają,
Bo go ciężko nabywają.
Pytano się świerszcze tedy,
Co przez całe lato robił,
Że też wtedy i owedy
Nic sobie nie przysposobił.
Odpowiedział, że, skaczął sobie wyśpiewował,
Aż go miło było słuchać
„O! — rzekła mrówka — kto tak przez lato próżnował
„Ten musi zimie w garść chuchać“.
W zimie prosił o strawę mrówkę konik polny.
Ta spyta, coby robił lecie przez czas wolny.
Odpowie, że wesołe nucił sobie pienia.
„Tańcujże sobie teraz, nie szukaj jedzenia!“
Leniwa młodość robi na starość żebrakiem.