Jak to miała za swego ohydę panięstwa,
Widząc mleczne muśliny i wdzięczne jedwabie,
Coby się już bezzębnej nie przydały babie!
„Zgiń, przepadnij — mawiała — myszysko szkaradne,
„Mogłożeś w gnój obrócić stroiki tak ładne?
„W falbankach nowych, w ponsach, tak się gnieździsz śmiało?
„Tego mu, co za specyał, łoża nie dostało!
„Obym cię choć raz zarwać mogła w sam czas winy!
„Poznałbyś, co to kazić panięskie blądyny!“
Atoli na nic biednej nie zdała się praca,
Gdy się nie raz swych sprzętów raptem nie przewraca,
Czując zbójcę: wnet umknął, jakby go nie było,
Wpadł w świadomą wycieczkę. Cóż go nauczyło?
Oto zawsze wprzód biegła suczka, jak wiatr letka,
Od pani nieodstępna swawolna Lizetka,
Mająca tombakową obrączkę na szyjce
Z dzwonkami: trzeba było być wszędzie bestyjce!
A tak zdrajca, ostrzeżon, by nie dostał blizny,
Skrytą dziurą co żywo umykał z bielizny.
Tak odrwiwszy panieński gniew, wracał do domu,
W którym być gospodarzem, na sucho uszło mu
Te wręcz myszom wyjawił Brzydota intrygi.
Śmiała się młódź i brzuchem trzęsły stare wygi.
On zaś, chwilę sposobną upatrzywszy w radzie,
(Bo i żart był pomocny nie w jednym przykładzie):
„Czemuż — rzecze — w tym nawet stanów zgromadzeniu
„Na głos kota własnego wzdrygamy się cieniu?
„Czem raczej nie wtłoczymy na zdrajcę obroży
„Z brzękadłem, jakiż lepiej nad ten fortel służy?
„Nigdy pewnie nie zbieży do nas niespodzianie,
„Za świadka zdrady sumo dzwonków hasło stanie”.
To gdy wyrzekł, starszyzny da się widzieć mina,
Strona:PL Chrzanowski Ignacy - Biernata z Lublina Ezop.djvu/573
Ta strona została przepisana.