Strona:PL Chrzanowski Ignacy - Biernata z Lublina Ezop.djvu/594

Ta strona została przepisana.

Lecz, umrzeć nie chcąc, w żywności sposobu,
Jeść i pić wzięła prowiant do lochu;
I posilały się w smutkach po trochu.
Więc siedzą obie, ta nad mężem płacze,
A sługa podczas do niej słowem gdacze.
Wtenczas zaś prawie złodziej onego domu
(Nie przepuszczają kradzieża nikomu)
Został obieszon; a że on miał krewnych,
By nie urznięto go, przydano pewnych
Na straż żołnierzów; a ci pilnowali,
Żeby, ukradłszy ciała, nie schowali
Tego złodzieja. Aż szylwacha w nocy
Światło też grobu uderzyło w oczy.
Dziwna mu się zda, że się świeci w grobie,
Ciekawy, zajrzeć odważył się sobie,
Idzie i wchodzi: dwie niewiasty widzi,
Trupa w pośrzodku; lęka się i biédzi
Mniemał że wizya — ktoby się nie zdumiał?
Ktoby, że to sen, prawie nie rozumiał?
Ośmieliwszy się w tym widoku przecie,
Pyta się, co to, co za dziw na świecie.
Pani na niego smętna nie pojrzała,
Ale służbista wszystko powiedziała.
Dopiero śmielszy żołnierz owen powie:
„Ej, to ladaco grzechem wielkim zowię,
„Umierać żywym dla już umarłego:
„Na jednym dosyć umarłym jest złego“.
Notandum hoży był żołnierz i ładny,
Z tymi przymioty mówca jest układny;
Prędko niewieście taki perswaduje,
Który urodą nie z słów peroruje.
Naprzód się przysiadł ów orator luby