tości i niewoli pańskiej“. Słysząc to, wilk rzekł: „Nie stoję ja o łaskę pana takiego; miej się tam, jako chcesz, z tą niewolą, ja sobie wybieram swą wolą”.
Lepiej w małym domku panem być, sucho chleb
jedząc, niźli w wielkim państwie, kosztowno używając,
w bojaźni być a niewolej; bo w wielkim pokoju trudno
ma być zwoleństwo, a gdy kto chce co dostać, musi
wiele krzywdy ucierpieć.
Wilk uźrzał psa tłustego; pytał: „Skądżeś utył?“
Powiedział: „Pan mię karmi“. Wilk mu tę rzecz chwalił,
Uźrzał potym, otarto około na szyi:
„A to coć łeb ogryzło, towarzyszu miły?“
Ten rzekł, iż „w nocy zawżdy stawam na łańcuchu“.
Wilk rzekł: „Ja tych rozkoszy nie chcę mieć, paduchu!
„Bo, gdy piesek dla strawy na łańcuchu stawa,
„Wilczek sobie po lesie, skacząc, poigrawa“.
Wilk, u którego pustki
W brzuchu były miesiąc ruski,
Chudy, że nim wiatr powiewał,
Potkał wielkiego kondysa,
A ten się aż połyskiwał
Z gładkiego na grzbiecie mięsa;
Jąć się go nie bylo siły,
Choć go zęby podwodziły
Na ten obłów; wolał tedy