Strona:PL Chrzanowski Ignacy - Biernata z Lublina Ezop.djvu/613

Ta strona została przepisana.

To liszka. Poważne czoło
Pochlebców toż samo wkoło
Stwierdziło. Przeto winny,
Szukano: ktoby był inny.
Niedźwiedź, że z ulów wybijał muchy,
Co wyjadały miody z pasieki;
Tygrys, że trwożył leśne pastuchy;
Mysz, że zwiedzała często sąsieki;
Wilk, że o drzewa własne swe szczeki
Z niecierpliwości skrwawił aż do juchy,
Podobnież inne rodzaje, —
Każdy się winnym daje.
Prawdę rzekłszy i bez śmischm
Któż z nas bez żadnego grzechu?
Wszyscy w nocy, we dnie
Grzeszymy powszednie.
W tych uwagach zwierzęta, chociaż grzeszne były,
Za nie wielkich, za świętych jednak się sądziły,
Spojrzy lew wkoło: co prędzej do osła,
By zaczął spowiedź, wysyła posła,
Który z daleka w smutnej minie
Stał w zgardzonym bydląt gminie.
„Pomnę — rzekł osieł — że wczora,
„Łąką blizkiego klasztora
„Idąc, głód wielki czyli
„Dyabli mię skusili,
„Trzy kroć zerwałem trawy:
„Te są życia mego sprawy“.
Na to: „Łotr! zbójca! zbrodzień! —
Wszyscy krzyczą — śmierci godzien!“
A zaś wilk, jako uczony w prawie,
Długim kazaniem dowodził żwawie,