Odźwiernym swoim nazywając skopa.
Dobrze to mówią: gdy nic nie przyniesie,
Najmędrszy Homer zysku nie odniesie.
Si nihil attuleris, ibis, Homere, foras!
Pewny chłopek, mając wielką sprawę, spodziewał się wygrać bez żadnej trudności, szczycąc się przyjaźnią jednego z najpierwszych patronów, który podczas dni, wolnych od prac sądowych, nie omieszkiwał nigdy przepędzać u niego swoich wakacyi; co dało mu śmiałość udania się w sprawie swojej do niego po radę. Lecz służący tego patrona nie pozwolili mu nigdy z nim mówić. Raz powiadali mu, że go nie było w domu, drugi raz, że był zatrudniony interesami, albo nakoniec, że spał. Nędzny wieśniaczek zmordowany temi odpowiedziami, poznał bez trudności przyczynę, dla której nie pozwalano mu przystępu do swego patrona, nie wątpiąc, że dlatego, iż przychodził do niego z próżnemi rękami i nazbyt ufał w jego przyjaźni. Dnia jednego przyszedł do niego z barankiem bardzo tłustym. Będąc blizko drzwi swojego patrona, nim zastukał, uszczypnął baranka, który zaczął beczeć dla bólu, który stąd uczuł. Służący patrona, usłyszawszy to, przybiegli natychmiast dla otworzenia drzwi i, nie pytając się nawet, czegoby chłop ów potrzebował, rzekli: „Pan nasz jest u siebie, możesz z nim teraz mówić;“ i wprowadzili go nawet do jego kancelaryi, gdzie rozmawiał się z nim w swojej sprawie; potym patron dał mu potrzebne oświecenie do wygrania jej, Wieśniaczek, nim wyszedł, obróciwszy mowę do baranka, rzekł: „Zostawiam cię, mój miły kolego, lecz