Strona:PL Chylinski Idea narodowa.pdf/16

Ta strona została przepisana.

tem nastąpił niesłychanie kompromitujący główne mocarstwa Hellady „pokój królewski“ (387–6), kiedy to Artakserkses poprostu podyktował Grekom warunki powszechnego pokoju. „Ares panem, a złota nie boi się Hellada!“ – tak deklamował jeszcze około r. 400 Timotheos: ale w rzeczywistości dość było Wielkiemu Królowi wysłać na Greków tych „strzelców“, co byli wybici na złotych perskich darejkach, aby osiągnąć łatwy triumf. Ostrożność nakazywała teraz Grekom zachowywać się cicho i nie myśleć o odwecie. Partykularyzm zrobił się dogmatem polityki; idea jedności. – ba, nawet idea wszelkiej łączności pomiędzy miastami greckiemi dla jakichś wyższych celów politycznych, była oficjalnie uważana za herezję: pierwszym i ostatnim słowem mądrości politycznej była αύτονομία, suwerenny partykularyzm. To też zjawiła się opozycja, i to gwałtowna. Już dawniej, być może w r. 408, wielki retor Gorgias Leontyńczyk, wygłosił podczas uroczystości Olimpijskiej mowę o konieczności połączenia się wszystkich Hellenów. Energja narodu, która się rozprasza w walkach wzajemnych, powinna być skierowana w inną stronę, przeciwko barbarzyńcom. Po raz pierwszy (jeżeli pominiemy jeden frazes u Herodota) dla tej ewentualnej wspólnej akcji zostaje wskazany cel ekonomiczny: nagrodą oręża greckiego ma być ziemia, na barbarzyńcach zdobyta. Widzieliśmy, że już Agesilaos marzył o urzeczywistnieniu tego planu: bo, rzeczywiście, cel ekonomiczny – był to cel realny.
W IV wieku stanowczo było Greków za wiele. Poprostu dusili się oni w swoim maleńkim a ubogim kraju. Połowa ludności Peloponezu nie miała zarobku i musiała głodować. Bieda panowała na wyspach. Najemnicy, żołnierze greccy, za liche pieniądze służyli każdemu, kto im płacił. A tu obok, w Azji, tyle było ziemi pięknej i żyznej, tyle na niej barbarzyńców, którzy będą pracować na tego, kto ich podbije! A dla osiągnięcia tych bogactw jedna – jedyna była rzecz potrzebna: zgoda śród Hellenów, jednota narodu.
Tego właśnie brakowało. Łatwo było przekonać się, że w drodze jakiejś wzajemnej ugody zjednoczenia nie da się osiągnąć. A więc trzeba było szukać kogoś, ktoby miał dość autorytetu, aby takie zjednoczenie Grekom narzucić. Myśl tę, którą o wiele wieków później z bezwzględną logiką rozwinie Machjawel w swoim „Księciu“, w IV w. przed Chrystusem