Strona:PL Conan-Doyle - Tajemnica Baskerville'ów.djvu/061

Ta strona została uwierzytelniona.

— Byłoby to wielką nieostrożnością. Jeżeli są niewinni, stałaby się im krzywda; jeśli są winni, ułatwiłoby im to zatarcie śladów. Nie! trzeba ich zatrzymać, ale nie spuszczać z nich oka. Jest tam jeszcze groom. Jest dwóch dzierżawców w pobliżu łąki. Jest doktor Mortimer, ale ten wydaje mi się zupełnie uczciwym; jest jego żona, o której nic nie wiemy. Dalej jest pan Frankland z Lofter-Hall i jeszcze paru sąsiadów. Tym wszystkim sąsiadom musisz przyglądać się bacznie, aby poznać dokładnie ich charakter, ich cele, upodobania i t. d.
— Uczynię, co tylko w mej mocy.
— Wszak masz broń przy sobie?
— Tak, na wszelki przypadek wziąłem rewolwer.
— Niech cię nie opuszcza we dnie i w nocy; bądź w zbrojnem pogotowiu.
Nasi przyjaciele znaleźli już przedział pierwszej klasy i czekali na platformie.
— Nie mamy żadnych wieści — odparł doktor Mortimer w odpowiedzi na pytanie Holmesa. — Jednego tylko jestem pewien, a to, że nas już nie śledzono przez te dwa dni ostatnie. Wychodziliśmy zawsze pod opieką tajnego policyanta, który nic podejrzanego nie dostrzegł.
— Mam nadzieję, że trzymaliście się panowie razem?
— Prawie ciągle; wczoraj wyjątkowo spędziłem całe popołudnie u sir Henryka w muzeum chirurgicznem — odparł doktor Mortimer.
— Było to wielką nieostrożnością — rzekł Holmes z zadumą. — Proszę cię, sir Henryku, nie wychodź nigdy sam, bo może cię spotkać wielkie nieszczęście. Czy znalazł się drugi but?