Strona:PL Conan-Doyle - Tajemnica Baskerville'ów.djvu/094

Ta strona została uwierzytelniona.

larzy i dekoratorów; nie szczędził kosztów, aby przywrócić dawny blask siedzibie swoich przodków.
Skoro pałac zostanie urządzony, brak w nim będzie tylko — pięknej pani domu.
Między nami mówiąc, łatwo domyślam się, kto mógłby zająć to miejsce. Baronet zakochany po uszy w naszej pięknej sąsiadce, miss Stapleton.
Lecz na drodze tej miłości istnieją przeszkody. Niedalej, jak dziś, sir Henryk miał przykrą niespodziankę.
Po naszej rozmowie o Barrymorze, wziął czapkę i wyszedł. Ja za nim.
— Towarzyszysz mi, Watson?... — zapytał z widocznym niezadowoleniem.
— To zależy od tego, dokąd pan idzie; jeżeli na łąkę i bagno, pójdę z panem.
— Właśnie tam podążam.
— Wszak pan wie, co mi polecił Holmes... Przykro mi, że się panu narzucam, ale nie mogę puścić pana samego na trzęsawiska.
Sir Henryk położył mi rękę na ramieniu.
— Mój drogi — rzekł z uśmiechem — Sherlock Holmes, pomimo swej przenikliwości, nie przewidział tego, co wynikło od czasu, jak zamieszkałem nad bagnem. Wszak mnie rozumiesz?... I jestem pewien, że nie zechcesz przeszkadzać mi w takiej chwili.
Byłem w trudnem położeniu, a gdym tak stał zafrasowany, mój towarzysz odwrócił się i poszedł przez łąkę.
Czyniłem sobie wyrzuty, że go pozostawiam własnemu losowi. A nuż go spotka nieszczęście!...
Na samą myśl o tem, krew uderzyła mi do głowy.