malował się lęk, jak gdyby chciała błagać łaski u czegoś grożącego jej, a niewidocznego mym spojrzeniom. Podnosiła się i opadała; widoczne było że sili się uciekać: możnaby rzec iż walczy przeciw niewidzialnej potędze, która, znużywszy się czekaniem złowrogiego momentu, chwyta ją i dzierży, aby ją dobić na tem łożu śmierci. Ustąpiła wreszcie zaciekłości wrogiego żywiołu: osunęła się, odzyskała nieco przytomności, ścisnęła mi rękę; chciała płakać, nie miała już łez; chciała mówić, zbrakło jej głosu; opuściła, jakby zrezygnowana, głowę na podtrzymujące ją ramię; oddech stał się wolniejszy: w kilka chwil później, przestała istnieć.
Długo siedziałem nieruchomy przy martwem ciele. Świadomość śmierci nie wniknęła jeszcze do mej duszy; oczy me spoglądały z tępem zdumieniem na to ciało bez życia. Ktoś ze służby rozgłosił po domu złowrogą nowinę. Gwar, jaki się uczynił koło mnie, wyrwał mnie z letargu; powstałem. Wówczas dopiero uczułem rozdzierający ból i całą grozę pożegnania bez powrotu. Ten cały ruch, zgiełk codziennego życia, tyle starań i krzątań już jej obojętnych, rozprószyły złudzenie które siliłem się przedłużyć, złudzenie że Eleonora jest jeszcze przy mnie. Uczułem że ostatni węzeł pęka i że ohydna rzeczywistość staje na zawsze pomiędzy nią a mną. Jakże mi ciężyła owa swoboda, której tak żałowałem! Jak brakowało memu sercu niewoli, przeciw której buntowałem się tak często! Niegdyś, wszystkie moje czynności miały cel; byłem pewien iż każdą z nich mogę oszczędzić przykrości lub ucieszyć: dręczyło mnie wówczas, niecierpliwiło, iż życzliwe oko śledzi me kroki, iż szczęście drugiej osoby jest z niemi związane. Nikt teraz ich nie śledził; nie obchodziły nikogo; nikt nie walczył o mój czas i moje godziny; niczyj głos nie wołał mnie kiedy wychodziłem. Byłem w istocie wolny; nikt mnie nie kochał: byłem obcy całemu światu.
Przyniesiono wszystkie papiery Eleonory, jak kazała; w każdym wierszu widziałem nowe dowody miłości, nowe ofiary jakie uczyniła dla mnie, kryjąc je przedemną. Znalazłem wreszcie ów list, który przyrzekłem spalić. Nie poznałem go zrazu, był bez
Strona:PL Constant-Adolf.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.