Strona:PL Constant-Adolf.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.
24
Benjamin Constant

Opuściwszy Getyngę, udałem się do miasteczka w D***. Miasto to było rezydencją księcia, który, jak większość niemieckich książąt, władał dobrotliwie szczupłem państewkiem, opiekował się światłymi ludźmi którzy się tam osiedlili, zostawiając wszystkim poglądom zupełną swobodę. Mimo to, zasklepiony, mocą dawnego obyczaju, w towarzystwie dworaków, skupiał tem samem koło siebie ludzi przeważnie nieznaczących lub miernych. Przyjęto mnie na dworze z ciekawością, jaką nieodzownie budzi każdy obcy, rozrywający zaklęte koło monotonji i etykiety. Przez kilka miesięcy nie zauważyłem nic, coby mnie uderzyło. Byłem wdzięczny za uprzejmość z jaką mnie podejmowano; ale, naprzemian, to nieśmiałość nie pozwoliła mi z niej korzystać, to znów znużenie tym jałowym zgiełkiem kazało mi przekładać samotność nad mdłe uciechy towarzystwa. Nie żywiłem niechęci do nikogo, ale mało kto mnie interesował; otóż, obojętność uraża ludzi; przypisują ją uprzedzeniu, lub chęci zwrócenia na siebie uwagi; nie chcą wierzyć, aby poprostu można się nudzić w ich towarzystwie. Niekiedy starałem się zdławić nudę; zamykałem się w upartym lakonizmie: milczenie moje brano za wzgardę. Kiedyindziej, znużony własnem odosobnieniem, wpadałam w sztuczną wesołość, a dowcip mój, raz pobudzony, ponosił mnie poza wszelkie granice. Wyciągałem na jaw, w ciągu jednego dnia, śmiesznostki, którym przyglądałem się w milczeniu przez miesiąc. Świadkowie tych moich niespodzianych i mimowolnych wynurzeń nie czuli się niemi bynajmniej zaszczyceni, i słusznie; rodziła je tylko potrzeba wyładowania się a nie zaufanie. W rozmowach z ową kobietą która pierwsza kształtowała mój umysł, nabrałem niezwyciężonego wstrętu do komunałów i dogmatycznych formułek. Skoro ujrzałem radą z siebie miernotę ujeżdżającą na niezłomnych i świętych zasadach moralności, konwenansu lub religji — rzeczy które tak snadnie stawia się w jednej linji — czułem chęć opozycji: nie z przekonania, ale ponieważ niecierpliwiła mnie tak ciężka i nieugięta pewność. Jakiś instynkt ostrzegał mnie zresztą, aby się strzec owych ogólników, niedopuszczających wyjątków i odcieni. Głupcy czynią ze swych