Strona:PL Constant-Adolf.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.
40
Benjamin Constant

z ludzi, zasypując ją tysiącznemi zapewnieniami uczuć, oddania i wiekuistego szacunku. Opowiedziała mi wszystko co wycierpiała starając się oddalić odemnie; jak nieraz spodziewała się iż ją odnajdę mimo jej wysiłków; najlżejszy szmer, jaki trącił jej uszy, zdawał się zwiastować moje przybycie. Opowiedziała, ile pomięszania, radości, obawy, odczuła widząc mnie znowu; jak, nie ufając samej sobie, pragnąc pogodzić skłonność serca z bezpieczeństwem, rzuciła się w światowe rozrywki i szukała zgiełku którego unikała wprzódy. Kazałem jej powtarzać najdrobniejsze szczegóły: ta historja kilku tygodni zdawała się nam historją całego życia. Miłość, mocą jakiegoś czarnoksięstwa, zdolna jest nadrobić długie wspomnienia. Wszystkie inne uczucia potrzebują przeszłości: miłość, jakgdyby czarami, stwarza przeszłość którą nas otacza. Daje nam, można rzec niejako, świadomość, iż żyliśmy lata całe z istotą, która, dopiero co, była nam zupełnie obca. Miłość jest jedynie punktem świetlnym, zdaje się nam wszelako ogarniać czas. Przed niewielu dniami nie istniała, niebawem przestanie istnieć; ale, póki istnieje, roztacza swój blask na okres który ją poprzedzał, jak i na ten który ma po niej nastąpić.
Jednakże spokój ten trwał krótko. Eleonora tembardziej trzymała się na straży przeciw swej słabości, ile że ją ścigało wspomnienie przeszłych błędów: moja zaś wyobraźnia, pragnienia, uwodzicielskie ambicje z których nie zdawałem sobie nawet sprawy, buntowały się przeciw takiej miłości. To nieśmiały, to znów podrażniony, unosiłem się, obsypywałem Eleonorę wymówkami. Niejeden raz była już bliska zerwania węzła, który wnosił w jej życie jedynie zamęt i niepokój; za każdym razem uspokajały ją moje błagania, zaklęcia i łzy.
„Eleonoro, pisałem, ty nie wiesz ile ja cierpię. Przy tobie, czy zdala od ciebie, jednako jestem nieszczęśliwy. Godziny, które nas rozdzielają, spędzam błąkając się bez celu, uginając się pod ciężarem egzystencji, której nie wiem jak podołać. Towarzystwo męczy mnie, samotność przygniata. Obojętni, którzy mi się przyglądają, którzy