Strona:PL Constant-Adolf.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.
42
Benjamin Constant

całą mocą, trzeba mi, przy tobie jeszcze, żyć istnieniem pełnem przymusu; ani chwili wylania! ani chwili swobody! Spojrzenia twoje śledzą mnie. Czujesz się zakłopotana, niemal obrażona mem wzruszeniem. Jakaś dziwna oziębłość nastąpiła po tych rozkosznych godzinach, w których bodaj wyznawałaś mi swą miłość. Czas ucieka, wzywają cię wciąż nowe sprawy; nie zapominasz ich nigdy; nie opóźniasz nigdy chwili która mnie oddala. Schodzą się obcy: niewolno już na ciebie patrzeć; czuję że trzeba mi uciekać aby się umknąć czyhającym podejrzeniom. Opuszczam cię, niespokojniejszy, bardziej rozdarty i oszalały niż wprzódy; opuszczam cię i tonę w straszliwej pustce; miotam się w niej, nie mając dokoła siebie ani jednej istoty, na której mógłbym się oprzeć, odpocząć przez chwilę...“
Eleonory nigdy nie kochano w ten sposób. Pan de P*** miał dla niej bardzo szczere przywiązanie, wiele wdzięczności, szacunku; ale obejście jego zawsze miało odcień wyższości mężczyzny wobec kobiety, która oddała mu się publicznie bez ślubu. Byłby mógł, zgodnie z powszechnem mniemaniem, umocnić ten związek zaszczytniejszemi węzłami: nie wspomniał jej o tem, może nie postało mu to w myśli; ale to, czego się nie mówi, istnieje wszakże; a wszystko co istnieje, daje się odczuć. Eleonora nie miała dotąd pojęcia o tem uczuciu dyszącem namiętnością, o tem utopieniu egzystencji w jej istnieniu; szaleństwa moje, niesprawiedliwość i wymówki były jedynie tem silniejszym dowodem miłości. Opór jej rozżarzył do białości wszystkie me uczucia, wszystkie myśli: raz po raz wracałem do tych uniesień, które ją tak przerażały, do pokory, tkliwości, bałwochwalczego uwielbienia. Patrzałem na nią jak na niebiańską istotę. Miłość moja miała coś z kultu, i przemawiała do niej z tem większym urokiem, ile że Eleonora ciągle narażona była na upokorzenia. Oddała się wreszcie cała.
Biada mężczyźnie, który, w pierwszych chwilach miłosnego związku, nie wierzy by związek ten miał być wieczny! Biada temu, kto, w ramionach świeżo zdobytej kochanki, zachowuje nieszczęsną