Strona:PL Constant-Adolf.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.
54
Benjamin Constant

zdrowienia. Czytywała mi w dzień, czuwała po nocach; śledziła każdy gest, uprzedzała życzenie; dobroć jej, pełna wciąż nowych pomysłów, mnożyła jej talenty i zdwajała siły. Upewniała bezustanku, iż nie przeżyłaby mnie. Przechodziłem paroksyzmy czułości, wyrzutów. Pragnąłem znaleźć w sobie coś, czembym mógł wynagrodzić tak wierne i tkliwe przywiązanie; przyzywałem na pomoc wspomnienia, wyobraźnię, rozsądek nawet, poczucie obowiązku: daremne wysiłki! Fałsz sytuacji, pewność nieuniknionej rozłąki w przyszłości, może jakiś nieokreślony bunt przeciw węzłowi którego niezdolny byłem skruszyć, pożerały mnie wewnętrznie. Wyrzucałem sobie niewdzięczność; starałem się ją ukryć przed Eleonorą. Było mi przykro, kiedy widziałem iż wątpi o miłości której tak bardzo potrzebowała; nie mniej trułem się, kiedy była skłonna w nią wierzyć. Czułem że jest lepsza odemnie: gardziłem sobą, że jestem jej niegodny. Straszne to nieszczęście, kochać bez wzajemności; ale o wiele jeszcze gorsze być namiętnie kochanym, kiedy się już nie kocha samemu. Życie, które naraziłem dla Eleonory, oddałbym tysiąc razy aby mogła być szczęśliwą bezemnie.
Kilka miesięcy użyczonych przez ojca minęło: trzeba było myśleć o wyjeździe. Eleonora nie sprzeciwiała się rozstaniu, nie próbowała go nawet opóźnić; ale kazała przyrzec, że za dwa miesiące wrócę, albo pozwolę jej przyjechać. Przysiągłem solennie. Do czegóżbym się nie zobowiązał w chwili gdy widziałem jak ona zmaga się ze sobą i powściąga swą boleść? Mogła wymagać odemnie abym jej nie opuszczał; wiedziałem, w głębi duszy, że łzom jej nie umiałbym się oprzeć. Byłem wdzięczny, że nie korzysta ze swej władzy; zdawało mi się, że więcej kocham ją za to. Ja sam zresztą nie bez dotkliwego żalu rozłączałem się z istotą tak mi oddaną. Jest coś tak głębokiego w tych długotrwałych związkach! Stają się, bez naszej wiedzy, tak istotną częścią naszej egzystencji! Zdaleka, na zimno, robimy plany zerwania; jesteśmy przekonani, iż czekamy z niecierpliwością tej chwili; ale, kiedy nadchodzi, napełnia nas grozą. Cóż za