Strona:PL Constant-Adolf.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.
70
Benjamin Constant

mówić? Wracałem pieszo; chciałem opóźnić chwilę ujrzenia tej Eleonory, której dopiero co broniłem. Przebiegłem spiesznie miasto: pilno mi było znaleźć się samemu.
Ujrzawszy się w szczerem polu, zwolniłem kroku. Tysiączne myśli cisnęły mi się do głowy. Złowrogie słowa: „Między wszelakiego rodzaju sukcesem a tobą, istnieje zapora nie do przezwyciężenia, a tą zaporą jest Eleonora“, rozlegały się dokoła mnie. Rzuciłem długie i smutne spojrzenie na lata które spłynęły bezpowrotnie; przypomniałem sobie nadzieje młodości, ufność z jaką niegdyś patrzałem w przyszłość, pochwały oddawane mym pierwszym próbom, jutrzenkę rozgłosu, która w mych oczach, zabłysła i zgasła. Powtarzałem sobie imiona towarzyszy, na których spoglądałem z pyszną wzgardą, a którzy, prostem działaniem wytrwałości i statku, zostawili mnie daleko za sobą na drodze do fortuny, szacunku i sławy. Dławiła mnie bezczynność. Jak skąpcy wyobrażają sobie w gromadzonych skarbach wszystkie dobra które te skarby mogłyby opłacić, tak ja widziałem w Eleonorze bankructwo wszystkich tryumfów, które mógłbym osiągnąć. Nie jednej drogi życia żałowałem: ponieważ nie spróbowałem żadnej, żałowałem wszystkich. Nie zmierzywszy nigdy swoich sił, wyobrażałem je sobie bez granic i przeklinałem je; byłbym pragnął, aby natura stworzyła mnie słabym i miernym, by mnie uchronić od wyrzutu dobrowolnego poniżenia. Wszelka pochwała, wszelkie uznanie dla mego umysłu lub wiedzy zdawały mi się nieznośnym wyrzutem: miałem uczucie, iż słyszę wyrazy podziwu dla tęgich ramion atlety, zakutego w kajdany na dnie ciemnicy. Kiedy próbowałem zebrać odwagę, powiedzieć sobie że jeszcze czas nie minął, obraz Eleonory stawał przedemną jak widmo i wtrącał mnie w nicość; czułem przypływ wściekłości, ale, przez dziwne jakieś zespolenie, wściekłość ta nie zmniejszała w niczem grozy, jaką budziła we mnie myśl sprawienia jej bólu.
Dusza moja, znużona temi gorzkiemi refleksjami, jęła szukać schronienia w ich kontraście. Kilka słów, rzuconych przypadkowo przez barona de T*** o widokach miłego i spokojnego związku,