Od pierwszej bytności nie pokazałem się u barona de T***. Jednego ranka, otrzymałem następujący bilecik:
„Rady, których panu udzieliłem, nie zasługiwały, aby się mścić za nie tak długą nieobecnością. Jakiekolwiek powziąłeś postanowienie w osobistych sprawach, niemniej jesteś synem mego najdroższego przyjaciela; zawsze będę z przyjemnością cieszył się pańskiem towarzystwem i bardzobym rad wprowadzić cię w kółko, które śmiem tuszyć, nie będzie dla ciebie bez uroku. Pozwól mi dodać, że, im bardziej pański tryb życia — którego nie chcę sądzić ani potępiać — może się wydać światu osobliwy, tem ważniejsze jest rozproszyć posądzenia, z pewnością nieuzasadnione, pokazując się między ludźmi“.
Życzliwość, jaką mi okazywał człowiek ze wszech miar czcigodny, przejęła mnie wdzięcznością. Odwiedziłem go niebawem: nie było mowy o Eleonorze. Baron zatrzymał mnie na obiedzie: tego dnia miał u siebie jedynie paru mężczyzn, wcale rozumnych i miłych. Zrazu, czułem się nieswojo, ale postanowiłem się przemóc; ożywiłem się, rozgadałem; starałem się błysnąć dowcipem i wiadomościami. Znalazłem w tryumfie tego rodzaju zadowolenie miłości własnej, którego nie kosztowałem oddawna: zadowolenie to pomnożyło moją sympatję do barona de T***.
Wizyty moje stały się częstsze. Baron powierzył mi parę prac, w związku z jego misją, z zakresu który odpowiadał memu uzdolnie-
Strona:PL Constant-Adolf.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ IX