łem, jak, dokoła mnie, powtarzano pocichu nazwiska mego ojca, Eleonory, hrabiego de P***. Za mojem zbliżeniem, rozmowy milkły; skorom się oddalał, rozpoczynały się na nowo. Jasnem było, iż opowiadano sobie moją historję, i każdy z pewnością opowiadał ją na swój sposób. Położenie było nie do zniesienia, czoło pokryło mi się zimnym potem. Kolejno czerwieniałem i bladłem.
Baron spostrzegł me zakłopotanie. Podszedł do mnie, podwoił swą uprzejmość i względy, korzystał z każdej sposobności aby powiedzieć o mnie coś pochlebnego; powaga zaś jego osoby zmusiła niebawem innych, aby się odnosili do mnie z temi samemi względami
Skoro się wszyscy rozeszli, pan de T*** zatrzymał mnie: „Chciałbym, rzekł, jeszcze raz pomówić z tobą z szczerego serca. Czemu upierasz się trwać w położeniu, które jest dla ciebie męką? Komu tem oddajesz przysługę? Czy myślisz, że nikt nie wie, co się dzieje między tobą a Eleonorą? Cały świat zna tajemnicę waszych kwasów i udręczeń. Słabość twoja jest zbrodnią, tak samo jak twoja bezwzględność; przez szczyt niekonsekwencji nie dajesz nawet szczęścia tej, która czyni cię tak nieszczęśliwym“.
Słuchałem z uczuciem niewysłowionej przykrości. Baron pokazał mi kilka listów ojca. Świadczyły o zgryzocie większej jeszcze niż przypuszczałem. Uczułem się zachwiany. Myśl że przedłużam męczarnie Eleonory, pogłębiła jeszcze moje niezdecydowanie. Wreszcie, jakgdyby wszystko spiknęło się przeciw niej, gdy ja wahałem się jeszcze, ona sama porywczością swoją przyspieszyła mą decyzję. Byłem poza domem przez cały dzień: baron zatrzymał mnie po rozejściu się gości; zrobiła się noc. Oddano mi w obecności barona de T*** list Eleonory. Ujrzałem w oczach gospodarza rodzaj politowania nad mą niewolą. List Eleonory pełen był goryczy. „Jakto! rzekłem w duchu, nie mogę spędzić dnia swobodnie! ani godziny odetchnąć w spokoju? Tropi mnie wszędzie tak, jak ściga się niewolnika, aby go sprowadzić do swoich stóp!“ Wybuch mój był tem gwał-
Strona:PL Constant-Adolf.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.