Następne dni spędziłem spokojniej. Odsunąłem w nieokreśloną przyszłość swoje postanowienie: nie prześladowało mnie już jak upiór. Zyskałem, we własnem rozumieniu, czas, aby przygotować Eleonorę. Pragnąłem być odtąd dla niej łagodniejszy, tkliwszy, aby zachować bodaj wspomnienia przyjaźni. Obecne moje uczucia były zupełnie odmienne niż te których doświadczałem dotąd. Niegdyś błagałem nieba, aby wzniosło nagle między Eleonorą a mną przeszkodę, której nie mógłbym zwyciężyć. Ta przeszkoda wyrosła. Patrzałem na Eleonorę, jak na istotę którą mam stracić. Tyranja miłosna, która tyle razy wydawała mi się nie do zniesienia, nie przerażała mnie już; czułem się już zgóry wyzwolony. Ustępując jej jeszcze, byłem wszelako swobodniejszy, nie odczuwałem tego wewnętrznego buntu, który niegdyś kazał mi bezustanku targać swoje więzy. Nie było już we mnie niecierpliwości; czułem, przeciwnie, tajemną chęć odwleczenia złowrogiej chwili.
Eleonora spostrzegła ten przypływ tkliwości i uczucia: tem samem i ona stała się mniej gorzka. Szukałem chwil rozmowy, których wprzódy unikałem; syciłem się wyrazami jej miłości, niegdyś uprzykrzonemi, szacownemi obecnie, gdy każda chwila mogła je zmienić w słyszane po raz ostatni.
Jednego wieczora, rozstaliśmy się, spędziwszy czas na rozmowie serdeczniejszej niż zazwyczaj.
Tajemnica, którą więziłem w mem łonie, czyniła mnie smut-
Strona:PL Constant-Adolf.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ X