no jest, rzekłem. — Mniejsza, pragnę przejść się z tobą“. Ujęła moje ramię, szliśmy długo, nie mówiąc słowa; posuwała się z trudnością, opierając się na mnie niemal całym ciężarem. „Zatrzymajmy się chwilę. — Nie, odparła, miło mi czuć że opieram się na tobie“. Zapadliśmy znowu w milczenie. Niebo było pogodne; ale drzewa sterczały odarte z liści; żaden powiew nie poruszał powietrza, żaden ptak go nie przerzynał: wszystko było nieruchome. Jedyny dźwięk, jaki było słychać, to szelest zmarzniętej trawy, kruszącej się pod stopami. „Jaki spokój dokoła! rzekła Eleonora, jak cała natura wydaje się zrezygnowana! czyż serce również nie powinnoby się uczyć rezygnacji?“ Usiadła na kamieniu; naraz, osunęła się na kolana i, spuszczając głowę, oparła ją na dłoniach. Usłyszałem kilka słów wymówionych szeptem. Spostrzegłem, że się modli. Wreszcie, podniosła się: „Wracajmy, rzekła; zimno mnie przejęło. Boję się, że mi się zrobi słabo. Nie mów nic, nie jestem w stanie cię zrozumieć“.
Od tego dnia, Eleonora słabła i gasła w oczach. Zwoływałem ze wszystkich stron lekarzy do jej łoża; jedni orzekli iż choroba jest bez ratunku, drudzy mamili mnie próżnemi nadziejami; ale natura, posępna i milcząca, prowadziła niewidzialną dłonią swą nieubłaganą pracę. Chwilami, Eleonora jakgdyby odzyskiwała życie. Możnaby rzec, iż ciążąca nad nią żelazna ręka cofa się na chwilę. Podnosiła słabnącą głowę, policzki barwiły się żywiej, oczy nabierały blasku: ale nagle, jakby okrutną igraszką nieznanej potęgi, zwodne to polepszenie znikało bez przyczyny. Patrzyłam jak stopniowo posuwa się ku zniszczeniu. Ujrzałem jak na tej szlachetnej i wymownej twarzy rysują się pierwsze znaki śmierci. Ujrzałem — upokarzające i żałosne widowisko! — jak na tej dumnej i energicznej postaci choroba odciska się tysiącem mętnych i rozbieżnych wrażeń, jakgdyby, w tych straszliwych chwilach, dusza, utrapiona ciałem, przeobrażała się do cna, aby z mniejszym wysiłkiem dostroić się do zaniku organów.
Jedno uczucie nie zmieniło się nigdy w jej sercu: tkliwość dla mnie.
Strona:PL Constant-Adolf.djvu/97
Ta strona została uwierzytelniona.