Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/105

Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ X.
Świętych dzwonów brzęk weselny,
Na modlitwę wiernych woła.
Bürger, tłum. A. E. Odyńca..

Kiedy Ryszard, pan Łe Quoi i Beniamin zmierzali do kościoła ścieżką prostszą, lecz gdzie śnieg zaledwo był udeptany, sędzia, jego córka, p. Grant i major Hartman, obrali drogę nieco dłuższą, lecz wygodniejszą, idącą przez miasteczko.
Gdy jeszcze nasi podróżni byli za stołem, podniósł się księżyc, a blask jego oświecił lasy sosnowe, wieńczące góry od strony wschodu. W innym klimacie, niebo wydałoby się tak jasnem, jak o samem południu. Lśniły się słabym blaskiem gwiazdy rozsiane na przestrzeni niebios, jak mdłe światełka, tyluż ogniów zapalonych w oddaleniu, przed zupełnem zgaśnięciem, tak ich blask ćmiły promienie księżyca odbite od śniegu pokrywającego jezioro i okoliczne pola.
Ponieważ konie zaprzężone do sani ruszały zwolna i spokojnie, Elżbieta zajmowała się czytaniem znaków, wywieszonych nade drzwiami każdego prawie domu. Na każdym kroku spotykała nazwiska nieznajome sobie, same nawet mieszkania zaledwo rozeznać mogła. Ten dom był przemalowany, ów znacznie powiększony, inny świeżo wzniesiony