Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/124

Ta strona została przepisana.

— Powoli, powoli moja miła miss Templ — rzekł uśmiechając się — pamiętajcie, iż Ludwika jest moją gospodynią, jeśli zatem połowę przyjmie propozycyi, jakie raczyłyście jej uczynić, sprawy moje domowe wielce na tem ucierpią.
— I na cóż się zdadzą te sprawy domowe — odpowiedziała wesoło Elżbieta — was jest tylko dwoje, czemuż się na mieszkanie nie przenieść do mego ojca? Dom obszerny, mógłby i was zmieścić, a drzwi same się otworzą na przyjęcie podobnych gości. Czyliż wzgląd na zimne formy, ma nas pozbawiać powabu miłego towarzystwa, we dwójnasób szacowniejszego jeszcze na pustyni. Przypominam sobie ojca mawiającego, że gościnność nie jest wielką zaletą w kraju zamieszkanym, gdzie wszelka grzeczność jest na stronie tych, co odosobnienie nam uprzyjemniają.
— Sposób w jaki pan Templ gości przyjmuje — rzekł pastor — potwierdza to mniemanie, lecz nie powinniśmy nadużywać tych uprzejmych jego skłonności. Zapewniam was, iż często nas oglądać będziecie, mianowicie córkę moją, podczas licznych wycieczek, jakie stan mój czyni niezbędnemi. Lecz, by mieć wpływ jakikolwiek na lud podobny — dodał, zwracając oko na kilku mieszkańców będących jeszcze w sali — nie należy, iżby duchowny budził zawiść, przebywając pod dachem tak okazałym, jak jest szanownego sędziego.
— Co, więc dach się wam podoba panie Grant? — zawołał Ryszard, który zajęty rozkazami gaszenia ognia i nowemi jeszcze rozporządzeniami w sali, zasłyszał tylko ostatnie słowa ministra — rad jestem, żem znalazł człowieka z dobrym smakiem. Otóż braciszek Marmaduk rad zawsze stosować do tego dachu obelżywe przezwiska, ile ich tylko w sobie mieści język angielski. Powtarzam mu zawsze, że nic a nie się nie zna na sztuce ciesielskiej, jakkolwiek jest sędzią znośnym... Cóż tedy, mości Grant, mniemam, iż bez chluby można powiedzieć, że odbyliśmy tego wieczora tak dobrze nabożeństwo, jak się lepiej to nie dzieje w ża-