Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/129

Ta strona została przepisana.

mu, staraniem Ryszarda Jonesa przyrządzonego na ich tymczasowe pomieszkanie. Natty Bumpo nie zmienił swego postanowienia i oddzielił się od nich przy wyjściu z akademii.
Przeszedłszy jednę z ulic wsi prawie w całkowitej jej długości, pan Grant, jako przewodnik, zwrócił się na lewo i udał się ścieżką z obu stron ogrodzoną parkanem, której ważkość nie dozwalała dwom osobom postępować. Księżyc naówczas do takiej wzbił się wysokości, iż promienie jego prostopadle prawie padały na równinę, a cień każdego z nich wyraźnie rysując się na śniegu, zdawał się przedstawiać tyleż napowietrznych istot, dążących na nocne zgromadzenie. Zimno było przejmujące, chociaż się pęd wiatru czuć nie dawał, ścieżka zaś tak dobrze była ubita, iż młoda osoba składająca część orszaku, nie doznawała najmniejszej trudności stąpając po śniegu, który jednakże skrzypiał pod jej lekkiemi stopy.
Na czele tej dosyć szczególnej gromady postępował Grant w sukni czarnej, oglądając się od czasu do czasu za siebie, z wyrazem uprzejmości dla prowadzenia rozmowy z towarzyszami. Za nim szedł Indyanin owinięty opończą, z głową odkrytą gęstemi włosy porosłą, które mu spadały na barki. Patrząc na jego twarz ogorzałą, postawę spokojną i muszkuły przez wiek stężałe, zdawało się, że widzisz przy świetle księżyca, którego promienie ukośnie na niego padały, obraz wytrwałej starości niezłamanej przebyciem wielu już zim. Lecz gdy za zwróceniem głowy, postać jego była w prostym kierunku jaśniejącego światła, oczy czarne i żywo objawiały namiętności nie znające żadnego hamulca, myśli tak swobodne jak powietrze, którem oddychał. Kibić wysmukła panny Grant, tuż za nim idącej, nieco za lekko ubranej w noc tak chłodną, przedstawiała rażącą sprzeczność z ubiorem dzikim i silną jeszcze postawą starego Mohegana; a młody strzelec straż tylną trzymający, niejednokrotnie rozmyślał nad wielką różnicą, jaką przedstawia postać ludzka, gdy Ludwika, której oczy mogły się z błękitem niebios o lepsze ubiegać i stary John, ku niemu się