Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/134

Ta strona została przepisana.

i że dziewica, która podczas drogi wspierała się na jego ramieniu, jedna mu tylko ze sześciorga dzieci pozostała.
Wszyscy się usadowili przed ogniem palącym się na kominie. Ludwika zrzuciła szlafroczek materyalny nieco już wypłowiały i słomkowy kapelusz, więcej odpowiedni jej skromnym i niewinnym rysom twarzy, niżeli ostrej porze roku, i usiadła między swym ojcem i Edwardem. Pan Grant rozpoczął znowu rozmowę z młodzieńcem.
— Przypuszczam młody przyjacielu, że wychowanie które odebrałeś, musiało uśmierzyć w tobie owe mściwe zasady, które mogłeś odziedziczyć z krwią po przodkach. Jeżeli bowiem dobrze rozumiem niektóre napomknienia Indyanina, to płynie w twoich żyłach nieco krwi plemienia Delawarów! Proszę mię dobrze rozumieć. Ani kolor, ani urodzenie nie stanowią zasługi, i nie wiem, czyli połączony węzłem pokrewieństwa z dawnymi właścicielami tej ziemi, nie ma większych praw do przebywania w tych górach, od tych, co go przywłaszczyli.
— Ojcze rzekł stary wódz, obracając się do Granta i przydając mowie wyraziste gęsta właściwe Indyanom — nie przebyłeś jeszcze lata życia; członki twe są jeszcze rześkie; wejdź na najwyższą z tych gór i rzuć okiem na około siebie. Wszystko co ujrzysz pomiędzy słońcem wschodzącem i zachodzącem, od obszernego łożyska wód, aż do miejsca, gdzie rzeka kryje się po za górami, wszystko to, powiadam, należy do młodego orła. Krew jego, jest krwią Delawarów, a prawo jego przemożne. Lecz brat Mikona jest sprawiedliwy, równie jak rękę rozdzieli on i ziemię na dwie części i powie: Potomku Delawarów, weźmij to i trzymaj i bądź naczelnikiem w kraju twych ojców.
— Nigdy zawołał młodzieniec z energią, która nań ściągnęła uwagę pana Granta i jego córki, zwróconą do starego Indyanina. Wilk w ostępie nie łaknie chciwiej łupu od tego człowieka pożeranego żądzą złota, chociaż dla pozyskania bogactw, czołga się on z całą przebiegłością węża.