Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/136

Ta strona została przepisana.

nie do opisania, tonem spokojniejszym w te się odezwał słowa:
— Nie lękaj się panno Grant, uniosłem się poruszeniem, którem powinien był powściągnąć. Powinienem podobnie jak wasz ojciec, przypisać to krwi krążącej w mych żyłach, na to jednak nieprzystając, iżbym się miał wstydzić mego urodzenia, jedynej rzeczy, z której się mi chełpić dozwolono. Tak jest, wynoszę się z tego, że pochodzę od wodza Delawarów, wojownika, co przyniósł zaszczyt ludzkiej naturze. Stary Mohegan był jego przyjacielem i odda cnotom jego sprawiedliwość.
Pan Grant widząc, iż młodzieniec uspokoił się, a stary Indyanin jednostajnie był uważnym, rozpoczął rozprawę teologiczną o powinności odpuszczania win; po upływie godziny na tej przyjacielskiej rozmowie, dwaj słuchacze wstali i pożegnali się z gospodarzami.
Wyszedłszy, Mohegan ruszył drogą prowadzącą do wsi, młody zaś człowiek udał się ku jezioru. Pastor przeprowadziwszy ich aż za drzwi, zatrzymał się nieco, ścigając wzrokiem starego wodza, dosyć żwawo idącego ścieżką, którą przyszli, czego się nie można było spodziewać po jego wieku; jego włosy czarne dawały się wyraźnie postrzegać po nad szatą białą, osłaniającą barki, której barwa mięszała się ze śniegiem.
Wróciwszy do domu pan Grant zastał córkę stojącą przed oknem, z przeciwnej strony domu, z którego się odsłaniał widok na jezioro. Zbliżył się i ujrzał w odległości blisko pół mili, młodego Strzelca wielkiemi kroki przebywającego jezioro, które od zimna zamieniło się w powierzchnią stałą, zmierzającego ku miejscu, gdzie była chata Nattego Bumpo, nad brzegiem jeziora, u stóp skały uwieńczonej sosną.
— Rzecz dziwna — rzekł on, — jak skłonności dzikich niczem się nie zacierają i długo zachowują swą przewagę, w tem godnem uwagi pokoleniu. Lecz jeżeli się ciągle będzie trzymać drogi, którą iść zaczął, niezawodnie tryumf