— Chodzi mi tylko o chlubę, Natty — odezwał się znowu Marmaduk najspokojniej. Cóż znaczy ten daniel? kilka dolarów go opłaci, ale zabić to rzecz honoru. Miałbym niezmierną rozkosz, gdybym tak zadrwił z tego żartownisia Dika Jones, co to siedm razy tej jesieni wychodził na polowanie, a nic nie ubił prócz jednego bekasa i kilku popielic.
— Ba, sędzio — zawołał Natty, wzdychając żałośnie — z łaski waszych trzebieży i upraw, nie łatwo teraz o zwierzynę! Minęły te czasy, kiedy ja nie wychodząc z mojego mieszkania ubijałem na jesień po trzydzieści danieli starych i Bóg wie ile młodych; a jeżeli mi się zachciało szynki z dzika, to dosyć było tylko w noc jasną posiedzieć przy szparze w ścianie mojej chatki, żeby ubić najpiękniejszego odyńcu. Nie trzeba nawet było lękać się zadrzemania, bo wycie wilków wybijało ze snu. Ot i mój stary Hektor ma od nich pamiątkę — dodał głaszcząc wielkiego podżarego psa z białem podgardlem i pstremi łapami, który na huk ostatniego strzału przybiegł spiesznie razem z suką, pierwej przez strzelca wspomnianą. Widzisz pan jaki znak szeroki, wilki to go tak zraniły, kiedy jednej nocy bronił od nich zwierzyny, wędzącej się na wierzchu mojego komina. Pies ten godzien więcej ufności, niż nie jeden chrześcianin, bo nigdy nie odstępuje przyjaciela i przywiązany jest do tego czyj chleb zjada.
W słowach i ułożeniu starego strzelca było coś tak szczególnego, że zwróciło uwagę Elżbiety, skoro go tylko postrzegła. Był to człowiek wysokiego wzrostu, lecz dla niepospolitej chudości wydawał się jeszcze daleko wyższy. Czapka lisia pokrywała mu część długich, wiekiem ubielonych włosów, policzki miał zapadłe; wszystko jednak pokazywało w nim czerstwe i kwitnące zdrowie. Z pod wielkich brwi błyszczały szare, pełne żywości oczy. Wiatr i zimno całą twarz powlekły jednostajnym rumieńcem. Żylasta szyja, również czerwona i spalona od słońca, była
Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/15
Ta strona została przepisana.