Od wieczora do poranku,
Tu za przyjacielskim stołem
Towarzystwo, które teraz weszło do oberży pod Śmiałym Dragonem, składało się z sędziego Templa, majora Hartmana, pana Le Quoi i Ryszarda Jonesa. Przybycie tych znamienitych osób, sprawiło na chwilę powszechne wzruszenie, z którego korzystając adwokat Lippet, zemknął. Wielu z liczby bawiących w sali zbliżyło się do Marmaduka dla przyjęcia podawanej przezeń ręki, oświadczając, iż tuszyli sobie, że się sędzia ma dobrze.
Major tymczasem zasiadł spokojnie na ławce z poręczeni, którą doktor i adwokat tylko co opuścili. Zdjąwszy kapelusz i perukę, włożył natomiast szlafmycę wełnianą ciepłą, nasunął ją na uszy, wydobył z kieszeni puszkę z tytoniem, kazał gospodarzowi podać fajkę nową, nałożył, zapalił, i puściwszy kłąb dymu, wyjął ją na chwilę z ust, i obracając głowę ku gospodyni, zawołał:
— Betty — toddy zapewne musi już być gotów?
Sędzia odebrawszy pozdrowienie od całego zgromadzenia, sadowił się obok majora, kiedy Ryszard skwapliwie po całej sali szukał oczyma miejsca, któreby dlań było naj-