Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/153

Ta strona została przepisana.

lecz dosyć już tego. Pan Grant mówił nam dzisiejszego wieczoru o różnicy mniemań w tym przedmiocie i mojem zdaniem mówił arcyrozsądnie.
Chwila milczenia po tem nastąpiła, lecz Hiram Doolittle nie chcąc, by pomyślano iż się nie chciał odezwać, począł na nowo rozmowę, mówiąc o innej rzeczy.
— I jakież nowiny przynosicie nam z kongresu sędzio — zapytał. Podobno kongres w ostatniej sesyi nie wielkich rzeczy dokonał? Co się też to dzieje we Francyi?
— Od czasu jak Francuzi ścilęi króla swojego — odpowiedział Marmaduk — nic więcej nie robią tylko się biją. Zdaje się, iż charakter tego narodu zupełnie się odmienił.
— Ah! mój nieszczęśliwy król! — żałośnie powtórzył pan Le Quoi.
— Znałem wielu Francuzów podczas wojny, którąśmy wiedli za naszą niepodległość — dalej mówił pan Templ — i wszyscy wydawali się być ludźmi pełnymi dobroci i wybornego serca, lecz ci jakobini krwi pragną, jak prawdziwe pijawki.
— Był z nami w York-Town — rzekła gospodyni — pewien Francuz nazwany Roszambo; bez wątpienia dzielny chłopiec, równie jak koń jego. Tam to właśnie mój biedny sierżant, attakując baterye angielskie został uderzony podkową w nogę, przez co ochromał.
— Co się kongresu tycze — rzekł Marmaduk — wiele on praw postanowił, których kraj mocno potrzebował. Między innemi, jedno z nich zabrania łowić ryby niewodem w niektórych rzekach i małych jeziorach, w nieprzyzwoitym czasie; drugie nie dozwala zabijać sarn podczas ich parzenia się. Spodziewam się, iż przyjdzie czas, kiedy wzbronione będzie i drzewa walić bez potrzeby.
Natty słuchał z natężoną uwagą, dozwalającą mu zaledwie odetchnąć, a gdy pan Templ przestał mówić, śmiać się począł swoim sposobem, jakby na wyszydzenie tego co słyszał.