Smutki niech idą na lasy.
Tłum kłopotów życie skraca,
Dalej, królu Hiramie, dalej książę Doolittle rób jak ja, pij, pij, powiadam ci. Dzisiaj wigilia Bożego Narodzenia, a ten dzień jedyny w roku.
— Eh! Eh! eh! Pan Jones całkiem jest dzisiaj muzykalnego humoru — rzekł Hiram, którego język nieco już także skołowaciał. Cóż więc mości Jonesie, ja mniemam, iż wszystko ukończywszy zrobimy z naszego pomnika kościół.
— Kościół, Doolittlu — zawołał Ryszard — my zrobim katedrę, będziemy mieli biskupa, kanoników, księży, dyakonów, chłopiąt chórowych, zakrystyanów, kustoszów, organistę i kantora. Na lorda Henryka, jak mówi Beniamin, zbudujemy dzwonnicę na drugim końcu, i tak zrobimy dwa kościoły. Co na to mówisz braciszku Marmaduku, przyjmieszże na siebie i te koszta. Tak jest, tak, zapewne wszystko opłacisz.
— Tak wrzeszczysz Ryszardku — rzekł sędzia — iż mi niepodobna słyszeć co mówi doktor. Nie powiedziałeśże mi doktorze Todd, iż obawiać się należy, aby się rana nie rozjątrzyła, z przyczyny ostrości zimna?
— Owszem przeciwnie mówiłem wam panie sędzio — odpowiedział doktor — iż chociażby największe było zimno, nie można się lękać rozjątrzenia rany, którą tak starannie przewiązałem, z której wydobyłem kulę dotąd jeszcze będącą w mojej kieszeni. Ponieważ zaś, jak się zdaje, macie zamiar wziąć tego młodzieńca do siebie panie Templ, mniemam przeto, iż lepiej będzie, kiedy jeden tylko podam rachunek za operacyą i dalsze starania.
— Tak jest, i mojem zdaniem dosyć będzie jednego rachunku — odpowiedział Marmaduk, czyniąc jeden z tych