Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/17

Ta strona została przepisana.

— Was dwóch przeciw mnie jednemu — rzecze sędzia z uśmiechem — macie więc większość głosów, jak mówią u nas w izbie sądowej, bo ani Aggy, ani Elżusia nie mają prawa głosować, ponieważ pierwszy jest niewolnikiem, a druga małoletnią, muszę zatem sam na siebie wydać potępiający wyrok. Ale sprzedajcie mi tego daniela, a ja zmyślę piękną historyę o jego śmierci.
— Nie mogę tego sprzedać, co nie należy do mnie — odpowiedział Natty, przyjmując od swego towarzysza trochę nadętości. Widziałem nie raz jak daniel strzelony w szyję cały dzień chodził, i nie jestem taki, żebym przywłaszczał sobie cudze prawa.
— Ależ szalenie Natty trwasz przy swoich prawach w wieczór tak zimny — rzekł znowu sędzia niezachwiany w dobrym humorze. No młodzieńcze, czy chcecie trzy dolary za tego daniela?
— Rozstrzygnijmy pierwej, dla zadowolenia nas obu, do kogo on powinien należeć — odpowiedział młody strzelec ze stałością pełną uszanowania, lecz w wyrazach niewłaściwych na pozór jego prostemu stanowi. Wielu glotami pańska fuzya była nabita?
— Pięciu, mospanie — poważnie odpowiedział sędzia, zdziwiony nieco obejściem się młodzieńca. Alboż nie dosyć tylu dla zabicia daniela?
— Dosyć jednej — odparł młody myśliwy postępując w głąb lasu. Pan wiesz, że nikt prócz pana nie strzelał w tę stronę. Racz obejrzeć to drzewo, tkwią w niem wszystkie, oto jedna, dwie, trzy, cztery kulki.
Temple postrzegłszy cztery świeże znaki w korze, wzruszył głową i rzekł z uśmiechem:
— Mówisz sam przeciw sobie, mój młody patronie; gdzież jest piąta?
— Tutaj — odpowiedział młody strzelec odrzuciwszy płaszcz, pokazując przestrzelone odzienie i ramię krwią zlane.