Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/206

Ta strona została przepisana.

kając by im Opatrzność zesłała zwierzynę, lecz ja poszedłem szukać w okolicach żywności, wytropiłem daniela i obaliłem go nim dał dwanaście susów. Tak byłem słaby i zgłodniały, iż nie mogłem czekać, wyssałem trochę krwi, a Indyanie jedli jego mięso zupełnie surowe. Tam był John i on to sam może powiedzieć. Ale teraz, dziś zgadzam się, iż ledwobym mógł tak długo głód wytrzymać, jakkolwiek nie jem zbyt wiele na raz.
— Dosyć tego, moi przyjaciele — zawołał Edward. Czuję teraz dopiero więcej niż kiedykolwiek, że ofiara jest nieodbicie potrzebną i poniosę ją bez szemrania. Lecz nie mówcie o tem więcej, błagam was, jest to nieznośny, dla mnie w tej chwili przedmiot.
Umilkli towarzysze i wkrótce przybyli do chałupy Nattego, której zamknięcie dosyć sztucznie złożone, strzegło nie wiele rzeczy małej wartości. Ogromne kupy śniegu zalegały z jednej strony przy ścianach drewnianych chaty, z drugiej zaś odłomki małych drzew, gałęzie dębowe i dzikich kasztanów wiatrem oderwane, leżały zwalone. Mały słup dymu rozbijał się z komina, którego posadą była skała a boki składały dwa pniaki drzewa gliną powleczone, dym ten znaczył swą drogę okrywając czarniawym kolorem śnieg przylegający do boków skały, której wierzchołek stanowił powierzchnią żyzną zasilającą drzewa olbrzymiej wielkości, zwieszające swe gałęzie nad odosobnioną chatą.
Ostatek dnia tego zeszedł, jak schodzą wszystkie prawie dni w kraju nowo zamieszkanym i nie nader ludnym. Tymczasem osadnicy znowu się gromadnie udali do akademii, by słyszeć pana Granta drugi raz każącego i odprawić poranne nabożeństwo. Stary Indyanin był także w liczbie słuchających, lecz kiedy pastor wezwał wiernych do komunii, chociaż miał podówczas oczy zwrócone na Johna, ten nieporuszenie stał w swem miejscu, uczucie wstydu, którego przyczyną było wspomnienie poniżenia, w jakiem go wczoraj widziano, nie dozwalało mu się ani poruszyć.