Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/210

Ta strona została przepisana.

ziomkowi pana Le Quoi, który tu jest, a wiatr był południowo-wschodni. Byłem na spodzie, przygotowywałem grog dla kapitana żołnierzy morskich, obiadującego o tej porze w izdebce kapitana okrętu i skosztowawszy go kilka razy, dzielny ten albowiem mąż, wielce był wymyślny, po przeświadczeniu się, że podług mojego gustu, już się zabierałem go nieść, kiedy się nagle wiatr zmienił i paf! oto żagiel z przedniego spada na wielki maszt, pif! statek się obrócił w drugą stronę, puf! oto ogromny wał wody zalał pokład. Nigdy w życiu tego nie zapomnę, nigdy bowiem nie połknąłem tyle czystej wody, gdyż wtenczas właśnie byłem u tylnej luki.
— To szczęście, żeś nie dostał wodnej puchliny, Beniaminie.
— To bardzo być mogło, lecz ja wnet chwyciłem się sposobów, by się niczego nie obawiać. Ponieważ zaś łatwo stać się mogło, iż kilka kropel wody słonej wpadło do kubka z grogiem, a to nie byłoby do smaku kapitanowi, wychyliłem go sam w chwili, a że powołano całą osadę do pomp i że wszyscy jęli się pompować, kapitan nie pamiętał o tem...
— Bardzo dobrze, bardzo dobrze Beniaminie, lecz o czasie... mów nam o czasie.
— Co się tycze czasu, wielmożny panie, przez dzień cały był wiatr południowy, w tej zaś chwili cisza, jak gdyby nie było powietrza. Lecz o zachodzie słońca po nad górą od strony północy, ukazał się pas czerwony nie szerszy od waszej ręki, obłoki skierowały się ku południowo-zachodowi i gwiazdy poczynają błyszczeć, jak latarnia morska dla ostrzeżenia, aby zapalać ogień w piecach; co czas już zrobić, tak tu, jak i w sali jadalnej, jeśli nie chcecie, aby wino zamarzło w butelkach, któreście zostawili na kredensie.
— Ty jesteś roztropną strażą Beniaminie, czyń co za potrzebne osądzisz, pod twe rozporządzenie, przynajmniej na dzisiejszy wieczór, oddaję losy moje.