Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/215

Ta strona została przepisana.

do odległych części powiatu, by tam rozpleniać ziarno słowa bożego, a w czasie jego nieobecności, córka przebywała ciągle prawie ze swą przyjaciółką. Ryszard począł sprawować obowiązki nowego urzędu z wrodzonym sobie zapałem, Marmaduk zaś był zajęty prośbami rozmaitych osób, żądających gruntu do uprawy w obrębie jego patentu.
Przez resztę zimy jezioro było główną sceną zabaw młodzieży. Obie przyjaciółki przejeżdżały się tam saniami, które musiały być arcydziełem sztuki, ponieważ Ryszard robotą ich kierował, Edward zaś puszczając się na łyżwach dawał dowody niepospolitej zręczności i zwrotności. Nieśmiałość jego powoli znikła, były atoli chwile, w których baczny postrzegacz łacno mógł poznać, iż wiele mu jeszcze brakowało do zupełnego pogodzenia się ze swem położeniem.
W tym przeciągu czasu Elżbieta widziała jak szerokie polany powstawały w lasach na stokach gór sąsiedzkich, skutkiem ciągłego ich trzebienia przez osadników na nowe pola do uprawy. Mnóstwo wozów ładownych zbożem i potażem, idących przez miasteczko, jasno okazywało, iż te przedsięwzięcia nie były bezskuteczne. Słowem, cały kraj przedstawiał widok pomyślnie kwitnącej osady. Drogi zawalone były wozami, jedne obładowane były grubemi sprzętami sprowadzonemi przez osadników, których żony i dzieci wesoło się bawiły nowością, inne wiozły na targ do Albany płody krajowe, nęcące innych do zamieszkania w tak żyznej okolicy.
Czynność niezrównana panowała w całej osadzie, bogactwa prywatnych wzrastały z publiczną pomyślnnością, i z każdym dniem o jeden się krok zbliżano do obyczajów i zwyczajów miast dawniej założonych. Dwa razy w tygodniu regularnie posłaniec udawał się nad brzegi Mohawku, dla zabierania listów przychodzących ze Stanów południowych. Za nadejściem wiosny wiele rodzin, które przepędziły zimę w niejakiej odległości, wracało w czasie stosownym do zajęcia się uprawą swych gruntów; towarzyszyli im krewni i przyjaciele, znęceni powabnym obrazem tej obiecanej ziemi,