Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/222

Ta strona została przepisana.

jak prawdziwe nazwisko naszego klonu cukrowego jest acer sacharinum. Takie są nazwania naukowe i przypuszczam, iż rozumiesz one.
— Czy to po grecku, czy po łacinie panie Edwardzie? — zapytała Elżbieta młodzieńca, który przed nią jechał, torując przejazd w zaroślach — lub może są to wyrazy języka jeszcze uczeńszego, które sam tylko możesz nam wytłumaczyć?
Czarne oczy młodzieńca z gniewem zwróciły się na córkę sędziego, lecz wyraz ich wkrótce się zmienił, jak skoro postrzegł uśmiech żartu towarzyszący temu pytaniu.
— Przypomnę sobie to pytanie miss Templ — odpowiedział także się uśmiechając — przy pierwszem zobaczeniu się ze starym moim przyjacielem Johnem Moheganem, a jego nauka, albo Nattego może potrafi na to odpowiedzieć.
— Nie umieszże więc ich języka? — zapytała Elżbieta z żywością okazującą, jaki się interes łączył z tem pytaniem.
— Nie wiele — odpowiedział Edward — lecz nieco lepiej znam język, którym tylko co mówił pan Jones, a nawet i język pana Le Quoi.
— To więc umiesz po francuzku! — zawołała Elżbieta z podziwieniem.
— Jest to język używany u Irokezów i w całej Kanadzie — odpowiedział młodzieniec z dwuznacznym uśmiechem.
— Lecz Irokezy — dodała Elżbieta — są wasi nieprzyjaciele, których nazywasz Mingo.
— Dałyby Nieba, abym nie miał niebezpieczniejszych! — zawołał Edward i spiąwszy konia ostrogą, ruszył naprzód, aby nie być zmuszonym do wymijających odpowiedzi.
Rozmowa jednak nie ustała, dzięki Ryszardowi, który ją ciągle utrzymywał. Wkrótce przybyli na płaszczyznę góry, stanowiącą dosyć okszerną równinę. Sosny padły pod siekierą trzebieży, pozostał tylko mały gaik tych drzew szacownych, które były przedmiotem świeżej rozmowy. Wszystkie krzaki i zarośle do pewnej odległości były wycięte, zapewne na ogień pod kotły, tak, iż widzieć się da-