Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/227

Ta strona została przepisana.

— Pan Le Quoi daje ci dziesięć pensów za funt — rzekł Edward.
— Tak jest, tak, dziesięć pensów — rzekł pan Le Quoi. Dziękuję wam panie — dodał zwrócony do Edwarda. Biedna moja angielszczyzna, zawsze jej zapominam.
Kirby spojrzał na jednego i drugiego, jak gdyby mniemał, iż chcieli się bawić jego kosztem. Wziął ogromną łyżkę i począł mięszać płyn wrzący. Wyjąwszy ją pełną, zlał część do’ kotła, resztę zaś ochłodziwszy, podał panu Le Quoi.
— Skosztuj — rzekł — będziesz mógł osądzić. Syrup sam wart tego czego żądam.
Pan Le Quoi bojaźliwie przybliżył usta do łyżki, lecz ponieważ brzegi jej już ochłodły, myślał więc, iż to samo jest z płynem w niej zawartym, bez żadnej przeto obawy wychylił sporą dozę i tak się straszliwie oparzył, iż przez chwil kilka wykrzywiał się niemiłosiernie. Nogi jego — mówił Billy, gdy później opowiadał tę historyą — ruszały się żwawiej, niż pałki na bębnie; chwycił się ręką za brzuch i spozierając na obie damy, jakby dla ubłagania litości, klął okropnie po francuzku. Lecz ja go chciałem nauczyć, iż nie żartują bezkarnie z Yankiesa, i figiel za figiel.
Postać niewinna i mina pełna prostoty, z jaką się Kirby znowu jął roboty swojej, przekonałyby, iż nie umyślnie zadał panu Le Quoi tę chwilową mękę, jeśliby nie nadto zdobywał się na sztukę, aby być naturalnym. Tymczasem Francuz powrócił do zwyczajnej powagi, przeprosił damy za niebaczne wyrażenia jakie mu boleść wyrwała, wsiadł na konia, oddalił się o kilka kroków od kotłów i nie kończono już targu przez ten przypadek przerwanego.
Marmaduk tymczasem przechadzał się po małym lasku, oglądał swe ulubione drzewa i przeświadczył się ze smutkiem, iż niedbalstwo z jakiem dobywano sok z klonów, było prawdziwem zniszczeniem.