— Nie zapomniałem twojej przyjaźni Ryszardzie — odezwał się Marmaduk — ani tego, że z jednej krwi pochodzimy.
— Ależ mój ojcze — powiedziała Elżbieta — gdzież były piękne i żyżne równiny, które Mohawk skrapia? nie mogłyż one waszym naówczas potrzebom wystarczyć?
— Był to rok głodu, moja córko. Zboże do życia potrzebne, za cenę bardzo wysoką przedawało się w Europie, i spekulanci je zakupywali. Emigranci, którzy szli ze wschodu na zachód, przebywali zawsze równiny nad Mohawkiem i wszystkie ich plony, jak szarańcza pożerali. Mieszkańcy dolin niemieckich nie byli od nas szczęśliwszymi, jednakże o co się natura natrętnie od nich nie upominała, wszystko to dla nas oszczędzali, albowiem, w onym czasie nie pojmowali oni, co to jest spekulant. Tak moja córko, widziałem wówczas ludzi przynoszących na plecach wór mąki, po który aż do młynów nad Mohawkiem położonych, dla żywienia swoich rodzin chodzić musieli i za powrotem nie myśleli bynajmniej o trzydziestu milach, pod tem brzemieniem przebytych. Zapomnieć nie należy, iż nasze osiedlenie było jeszcze w kolebce, nie mieliśmy ani młynów, ani dróg, ani zboża, nasze trzebieże zaledwo się rozpoczęły, były tylko gęby do nakarmienia, których liczba codziennie się pomnażała, albowiem duch emigracyi rozprzestrzenił się wszędzie, a głód który panował we wszystkich wschodnich kantonach, bardzo wiele ztamtąd ludzi wypędzał.
— I jakżeś zaradził tylu nieszczęściom mój ojcze? Tyś jeden najwięcej musiał cierpieć moralnie, jeżeli nie fizycznie.
— To prawda, Elżusiu. W tej srogiej epoce, wszyscy ci, którzy mi towarzyszyli ku mnie zwracali oczy, jako ku temu, od którego chleba spodziewać się powinni byli. Potrzeby i cierpienia ich rodzin, ponura przyszłość, która się przed nimi otwierała, ich odwagę i duch ich przedsiębierczy w odrętwienie wprawiała. Głód ich wyganiał w poranku do lasów dla szukania jakiejkolwiek żywności, zkąd powracali w wieczornej dobie do domu, bardziej osłabieni na
Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/240
Ta strona została przepisana.