w objęcia. Pozsiadano z koni, położono ją pod drzewem, które tyle przestrachu nabawiło, a starania Elżbiety, prędko ją do przytomności przywołały, siadła potem na koń, a jadąc pomiędzy panem Templem i Edwardem była w stanie odbywania dalszej podróży.
— Te wywroty drzew tak nagłe — powiedział Marmaduk są najniebezpieczniejszemi zdarzeniami w naszych lasach, albowiem nie zrządza ich ani wicher ani żadna inna widzialna przyczyna, przeciwko której możnaby się mieć na ostrożności.
— Pzyczzna ich upadku jest oczywista, braciszku Marmaduku rzecze szeryf. Drzewo dochodzi do zgrzybiałości, korzenie jego wyschłe nie mogą mu dłużej dostarczać soków potrzebnych do życia; rdzeń jego próchnieje, środek pnia zaczyna butwieć, a jak tylko linia zboczywszy od środka ciężkości spadnie za podstawę, upadek drzewa staje się niechybnym. Jest to demonstracya matematyczna, a ponieważ nikt w całym kraju nie zna się równie jak ja na tem...
— To rozumowanie — przerwał pan Templ — może być bardzo sprawiedliwe, ale jak się od podobnego niebezpieczeństwa dchronić? Czyż podobna iść do lasu i przez rozumowanie dochodzić środka ciężkości sosen albo dębów? Odpowiedz mi na to mój Jonesie, a wielką przysługę wyrządzisz krajowi.
— Człowiek z nauką może odpowiedzieć na wszystko — rzekł Ryszard. Drzewa tylko, w których życie ustało padają podobnym sposobem; zbliżaj się przeto do tych tylko, które żyją, a niczego się możesz nie lękać.
— Byłoby to jedno, co zakazać sobie na zawsze wstępu do lasu — odpowiedział Marmaduk — na szczęście że wiatr oczyszcza je z tego niebezpieczeństwa i rzadko się bardzo trafia widzieć samo przez się wywrócone drzewo.
W tym czasie przyśpieszyli kroku, gdyż śnieg bardzo obficie zaczął padać i okrywał ich całkiem, kiedy już do domu pana Templa przybyli, Edward dopomógł Elżbiecie
Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/246
Ta strona została przepisana.