Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/254

Ta strona została przepisana.

— Połóż więc koniec swoim trzebieżom, sędzio — powiedział Natty. Alboż drzewa nie są dziełem bożem, równie, jak ptaki? używaj ich, ale nie niszcz i nie marnuj. Lasy wyrosły na pomieszkania zwierzętom i ptakom i kiedy człowiek potrzebuje ich mięsa, ich skóry, albo też ich pierza, wie, że tam potrzeba się udać, by znaleźć to wszystko. Ale muszę co najprędzej z moją źwierzyną ukryć się w mojej chałupie, albowiem nie chciałbym się dotknąć żadnego z tych biednych stworzeń walających się po ziemi, które spoglądają na mnie właśnie, jak gdyby im tylko mowy brakowało dla wyrażenia tego, co myślą.
To rzekłszy, Bumpo wziął fuzyę na ramię, podjął gołębia, którego pies przyniósł mu pod nogi, oddalił się z wielką ostrożnością, ażeby nie nastąpić na żadnego z ptaków ranionych, których się secinami na drodze jego znajdowało, i wkrótce zniknął w gęstwinie zarośli otaczających nadbrzeże jeziora.
Chociaż uwagi moralne Nattego zrobiły pewne wrażenie na Marmaduku, były one zupełnie dla Ryszarda stracone. Przeciwnie, korzystał on w tej chwili ze zgromadzenia się strzelców na jedno miejsce, dla wykonania jeszcze rozleglejszego zagłady planu. Uszykowawszy ich w linią bojową po stronach obu swojego działa, zalecił baczność na hasło, które wyda do wystrzału.
— Baczność, moi waleczni — zawołał Beniamin, który w tem ważnem zdarzeniu pełnił urząd adjutanta — baczność i skoro tylko p. Ryszard da hasło, wystrzelcie razem, ale tylko starajcie się nie górować, a tak wszystkie gołębie nurka dadzą.
— Nie górować! — zawołał Kirby — słuchajcie starego półgłówka, nie górować, toż kędzie jedyny sposób postrzelać wszystkie drzewa, a nie tknąć i piórka gołębiego.
— Co ty wiesz wielki nieuku? — odpowiedział Beniamin z zapałem nie bardzo przyzwoitym w czasie bitwy, głównemu oficerowi. Nie służyłżem przez lat piętnaście na pokładzie Boadicei? i nie słyszałżem, mało dwadzieścia razy