Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/259

Ta strona została przepisana.

cznie, żebyśmy tam w czas stanęli, dla oglądania cudownego rybołowstwa Ryszarda.
— Patrzcie — rzekł Edward — już rozniecają ogień. Czy widzicie, jak miga i znika, nakształt blasku Świętojańskiego robaczka?
— Otóż jaśnieje podobnie jak wesoły świąteczny płomień, przyświecający zabawom — odezwała się Elżbieta. Założyłabym się, że to Ryszard kazał rozniecić ten ogień. Ale już zmniejszą coś żywością gore. Jest to godło większej części jego projektów.
— Zgadłaś moja córko — rzekł Marmaduk — przy blasku płomienia widziałem Ryszarda, jak nań rzucił brzemię chrustu, który spłonął od razu, ale to nada ognisku trwalszą czynność. Czy widzicie, jak teraz na nowo jaśnieje? patrzcie jakie piękne koło blasku rzuca na powierzchnią wody.
Widok płomienia przyśpieszył kroku naszej piechoty, albowiem dwie przyjaciółki nawet w czas przybyć pragnęły, ażeby widzieć wyciąganie sieci. Księżyc skrył się za sosnowym na zachód leżącym lasem, obłoki po większej części zasłaniały gwiazdy i światła innego nie było, prócz jasności stosu ułożonego z chrustu, suchych gałęzi i korzeni, w ciągu dnia na rozkaz Ryszarda przygotowanych.
Przybyli nakoniec na małą już od miejsca umówionego odległość i Marmaduk ze swojem towarzystwem zatrzymał się o kilka kroków, dla przysłuchania się rozmowie rybaków. Siedzieli wszyscy około ogniska na ziemi, wyjąwszy Ryszarda i Beniamina. Szeryf zajął grubą kłodę będącą częścią innej, z której stos rozniecono, a Beniamin stojąc naprzeciwko płomienia z założonemi na krzyż rękami, raz był oświecony potokiem jasności, to znowu w mgle gęstego dymu ukryty.
— Możesz pan panie Jones poczytywać za rzecz wielkiej wagi, złowienie w jeziorze ryby od piętnastu do dwudziestu funtów, ale to jedno z drugiem jest wielka nędzota dla